Przyznam, że po pierwszych trzech scenach miałam nieodpartą ochotę wyłączyć film i odbiec z krzykiem od monitora . Wydały mi się straszliwie denerwujące. Ale obejrzałam dalej, na szczęście. Film jest dobry, żeby nie powiedzieć, niezły, żeby nie powiedzieć świetny ;) Stylistyką baardzo mi się kojarzy z "Angelusem" Lecha Majewskiego, może obydwaj panowie reżyserzy mają upodobanie do grubych bladych kobiet, uprawiających seks ;) Rzecz jasna, nie chodzi tylko o tą scenę. Ogólnie. Scena z psychiatrą stanowi kwintesencję moich ostatnich rozmyślań na temat człowieczeństwa- jak można chcieć być szczęśliwym, skoro jest się egoistycznym, ponurym i złośliwym? Za to daję 9. Pozdrawiam i polecam.