Nie zrozumiałam, dlaczego na koniec lecą samoloty? Czy będzie apokalipsa?
Moim skromnym zdaniem twórca chciał się posilić zabiegiem stylistycznym
zwanymm klamrą - na początku jeden z bohaterów budzi się z koszmaru -
i mówi, że śniło mu sie bombardowanie. To chyba do tego na końcu
nawiązują te samoloty...
To bardzo możliwe.
W takim razie ta klamra - to zamknięty krąg? Niemożność wyrwania się z koszmaru? Czy może nasze życie przebiega gdzieś pomiędzy jawą a snem? Czy tylko zabieg formalny?
Trudno odgadnąć jaki zamiar miał reżyser, bo z filmu niewiele wynika.
Poszczególne sceny sztuczne i naciągane. Na początku wydawało się, że
ten gorzki humor ma do czegoś prowadzić, ale potem wyszło szydło z worka, gagi (nota bene niskich lotów) kończą się i zaczyna się bezsensowny nudny bełkot.
Wydaje mi się, że oznacza to tyle: jeżeli człowiek nie przestanie być tak egoistyczny i egocentryczny, to nastąpi jego "koniec" - czyli życie stanie się szare i nieznośne.
Nadlatują kolejne zastępy ludzi, którzy:
1) Albo starają się być 'inni';
2) Albo są przeciętni.
Autor puszcza na końcu do nas oczko, na początku jeden z bohaterów opowiada swój sen, a na samym końcu ten sen staje się prawdą, miało to wywołać zarówno reakcję śmiechu, ale tez i pewnej zadumy metafizycznej, jak dla mnei genialna końcówka i świetne rozwiązanie
Ciekawe jest też w filmie nieustanne przeplatanie się snu i jawy. Ludzie chętnie opowiadają o swoich snach, 'przeżywają' swoje sny. Więc czy żyjemy 'uśpieni', czy przyglądanie się snom ma pomóc w dotarciu do tego, co w nas głęboko tkwi, naszych pragnień i lęków, w zrozumieniu, kim tak naprawdę jesteśmy, co nas ogranicza, hamuje...
Dla mnie ciekawym tropem jest też "niebo" - w filmie parę razy jedna z bohaterek śpiewa piosenkę o tym, że "prawdziwe szczęście odnajdziemy w niebie" (dokładnych słów nie pamiętam). Bohaterowie często patrzą w niebo w trakcie filmu. A z niego przeważnie pada deszcz i grzmi. I na koniec - co zapowiada na początku sen jednej z postaci nadlatują "bombowce". Świetna groteska, mimo całej powolności akcji w ogóle się nie nudziłem. Chyba lepszy niż "Pieśni z drugiego piętra".
Myślę, że pewnym kluczem są pojawiające się w filmie symbole faszystowskie (SS jako zawieszka na łańcuchu jednego z bohaterów, swastyka na stole). Wyjaśnień jest tyle ile ludzkiej pomysłowości. Może to znak, że właśnie z takich zwykłych, niczym nie wyróżniających się ludzi, pozbawionych wyższych potrzeb czy refleksji rodzili się faszyści...może te symbole tak niedbale wrzucone świadczą o tym, że nie dostrzegamy zła, które nas otacza, aż do momentu kiedy przyjmie ono formę bardziej realną i zagrażającą (jak choćby bombowce).